Robert J. Szmidt

Porzućcie wszelką nadzieję, wy którzy tu wchodzicie.
Z pewnością nie znajdziecie tu tekstów obrażających czyjeś uczucia. Robert J. Szmidt nie jestem bowiem aż tak krwiożerczą kreaturą jak chcieliby tego jego adwersarze. I z pewnością nie ma węża w kieszeni...
























Co do węża w kieszeni, to chyba przesada.
Kto ma taką kieszeń, żeby utrzymać w niej gada?

Robert Jerzy (to po ojcu) Szmidt rodził się w 1962 roku (zodiakalny lew, jakby kto pytał) we Wrocławiu, który to gród, mimo tego, że mieszka od kilkunastu lat na Górnym Śląsku nadal bardzo lubi. Fakt, że raczy go bombami nuklearnymi przy każdej nadarzającej się okazji, tylko potwierdza to twierdzenie. Wszak jak śpiewa Kazik "Wrocław poddaje się ostatni", a dzięki, między innymi, tekstom Roberta jest w naszej fantastyce najczęściej obecnym miastem. W jego żyłach płynie krew austriacko-francusko-ukraińsko-polska. Jeden z pradziadków był Austriakiem, jego żona Ukrainką (majątek pod Kijowem a jakże i dwie kamienice w Alejach Ujazdowskich), z drugiej strony rodzina pochodziła z repatriantów francuskich, którzy wrócili do Polski po IIWWŚ). Zna większość języków swoich przodków, chyba tylko z ukraińskim miał niewiele wspólnego. Jak wypije, może spokojnie porozumiewać się w kilku innych językach, czego dowodem wiele pijackich przyjaźni z zagranicznymi aktorami i filmowcami.



















Klasa Ib W ostatnim rzędzie pośrodku wystaje pewien facet. to Grzegorz Tasak, najlepszy kumpel Szmidta w szkole. Konkursu na odgadnięcie, który to Szmidt raczej nie będzie. Siłą rzeczy stoi obok najlepszego kumpla. Jeśli kogoś to zainteresuje bliżej - miał brata, ojca, wuja w tej szkole, może sobie zdjęcie powiększyć klikając na nie.

Z wykształcenia marynarz (niedoszły leśnik - po roku rzucania siekierą i masowej destrukcji czeremchy na szkółkach zrezygnował z wymarzonej dwururki, polowań i pachnącej żywicą leśniczówki).

















Tak zaczynał Redaktor Naczelny pisma, które czytujecie.
Na zdjęciu trudno go rozpoznać, ale jest piąty z prawej. Narzędzia, które widzicie na zdjęciu, to słynne kostury,
służące do sadzenia drzew. Z prawej natomiast widać areał, który Szmidt, wraz z resztą klasy, ma obsadzić.
I dziwicie się, że facet niszczy ludzkość
prawie w każdym swoim opowiadaniu?

W wojsku nie był, ze względu na wyż demograficzny (wygodne tłumaczenie, ale z jego grupy WKU wzięło tylko jednego faceta, który wyglądał naprawdę na kalekę) nie licząc ośmiogodzinnej wizyty w jednostce Andrzeja "generała" Sawickiego, który zaprosił Szmidta, żeby rzeczony wiedział jak wygląda życie po tamtej stronie płotu. Szmidt zobaczył i mu wystarczyło. Dzięki kategorii E ma niezachwianą pewność, że wujek Bush nie zapragnie go widzieć na pustyniach Iraku albo nie daj boże w czasie łącznia na siłę obu bratnich Korei.

























Szczęśliwy moment. Zawodnik podrzuca ciężar na klatkę, chwila na koncentrację i... jest, jest, ręce wyprostowane, próba zaliczona. Myślicie, że to żart? Zapytajcie pani Zajdlowej:-) Pierwsze Śląkfy były odlewane z brązu i ważyły sporo.

Działał w fandomie przez prawie dekadę, co zaowocowało nagrodą Śląkfy dla fana roku w 1986 roku, kilkoma spektakularnymi konwentami we Wrocławiu, wiadrem wydawnictw klubowych i wprowadzeniem postaci Conana do szarej, polskiej rzeczywistości.


















Conan trzymał nóż w cholewie. Cholewa miał mu to za złe...
W tle Jadwiga Zajdel i Wojciech Knobloch z ŚKF.

W stanie wojennym nieczynny politycznie, ale i tak poszedł siedzieć, za handel kasetami video, na krótko (48 godzin), ale zawsze. W dzień zatrzymania uciekł z komendy przed przesłuchaniem, ale wrócił po zakupie bułki i gazety, czym wprawił we wściekłość ówczesne organa ścigania. Aresztowany, w nocy uciekł z aresztu, ale tylko na ulicę, skąd wrócił do celi (strażnik wyprowadził go do ubikacji, ale potem gdzieś poszedł, bodajże obsłużyć teleks, więc więzień Szmidt usiadł na ławce przed komendą i poczekał aż ktokolwiek go wpuści do miejsca kaźni). Na tym skończyła się jego przygoda z prawem, jeśli nie liczyć około 500 spraw o piractwo, które jednak umorzono, gdyż firma którą prowadził wszystkie kasety nabywała w istniejących i legalnych podmiotach gospodarczych. Ciekawych uprzedzam, że rzekoma działalność przestępcza obywatela Szmidta była efektem jego konfliktu z przedstawicielem lokalnych organów kontrolnych, któremu obywatel Szmidt wielokrotnie wykazywał braki w znajomości tematu, co powodowało ogromny stres i potrzebę jego rozładowania w formie nasyłania kontroli i pisania donosów. Fakt, że przez pięć lat Rapidowi nie udało się znaleźć choćby jednego udokumentowanego przykładu uprawiania piractwa w firmie Ares stanowi najlepszy dowód, po czyjej stronie była racja.
Mimo tych dolegliwości lubi filmy, lubi je do tego stopnia, że płacono mu za ich oglądanie. Był kolaudatorem produkcji nieznanych i niezależnych na targach filmowych. Wypatrzył na etapie pre-produkcji między innymi takie tytuły, jak Asterix (którego jednak pewna firma dystrybucyjna ostatecznie nie kupiła), Goście, goście, Flodderowie czy OP Center według Toma Clancy'ego. Pracował w redakcji pism Video Business, Video Premiery, PlayStation Plus, PlayerStation Plus, wszędzie piastując stanowisko redaktora naczelnego, co niekiedy bywało przyjemne. Ale komu nie byłoby przyjemnie zagościć w słynnej willi Playboya.

















Willa Playboya w Cannes. Finalistki Hawaiian Tropic,
jeszcze w ubraniach roboczych. W środku miss miesiąca
i miss roku polskiej edycji Playboya Joanna Samojłowicz, pamiętacie ją z Kilera. Erotomani mogą sobie to zdjęcie powiększyć klikając na twarze dziewczyn:-)

Wcześniej był hurtownikiem książek, dystrybutorem Ambera na Polskę południowo zachodnią. Przez kilka pierwszych lat boomu książkowego kupowaliście pozycję tego wydawnictwa we Wrocławiu, Katowicach, Krakowie, Opolu, Gdańsku, Łodzi i dziesiątkach innych miast za jego pośrednictwem. Prowadził jedną z pierwszych legalnych wypożyczalni kaset na Śląsku (od lutego 1988 roku). Robił też sto innych rzeczy, ale zostawmy trochę do pamiętników (żart, żart, nie ma i nie będzie żadnych pamiętników, możecie spać spokojnie).
Picie alkoholu nigdy nie było jego hobby, zwłaszcza po tym, jak pracując na Politechnice opiekował się tamtejszą videoteką i uczestniczył w każdym niemal spotkaniu z zagranicznymi delegacjami studenckimi (głównie ZSRR, NRD i Bułgaria). Jego zadaniem było towarzyszenie szefowi i zadbanie o to, by spoczął godnie a nie gdzieś w kącie, co uwłaczałoby jego godności. Czasem, upicie przeciwnika w stopniu wykluczającym jego sprawność umysłową i fizyczną. To sprawiło, że trafił do akt Staatssicherheitsdienst w skrócie STASI, po wyeliminowaniu męskiej reprezentacji tego kraju przez mistrzostwami akademickimi. To nie żart, rok później, podczas kolonii dla dzieci z uczelni polskich i niemieckich, opiekun ze strony NRD zażądał usunięcia osobnika nazwiskiem Szmidt z szeregów kadry. Zadania alkoholowe wykonywał sumiennie, ale przepijanie stakańców zapadło mu zbyt dobrze w pamięć, by traktował wódkę jako rozrywkę. No, chyba, że wyzwą go na pojedynek, jak to się zdarzyło pewnemu kapitanowi Marines na Maratonie. Albo weźmie udział w konkursie picia, jak w Pubie Geronimo w Tokio, gdzie jako jedyny Polak ma wygrawerowane nazwisko na Ścianie Chwały. Dla wyjaśnienia, by tam trafić należało wypić piętnaście różnych drinków i zachować pozycje wertykalną, co zostało wykonane prawidłowo, choć z obrzydzeniem. Choć nie bierze do ust czystej wódki lubi wina czerwone, co zapewne jest efektem posiadania po części krwi francuskiej. Szczególnie podchodzi mu Bordeaux, ale nie pogardzi też żadnym porządnym winem, byle kosztowało nie mniej niż 7 złotych.  Koniaku nie pija, po nim strasznie boli go głowa. Whiskacze tylko niektóre, na przykład Obana, a w szczególności osiemnastoletniego Glenliveta. Jaś Wędrownik to według niego zlewki (co jest poniekąd prawdą, ale nie będę tego w tym miejscu wyjaśniał)
Nie ma żony, nie ma dzieci, ale panny węszące posag uprzedza, że jest zajęty, a do tego stary i marudny. Kiedyś miał psa, teraz dwa koty, bo kota ma każdy z Wielkich Pisarzy. A reszty dowiecie się już od niego samego.


O sobie samym

Bibliografia
FORUM SCIENCE FICTION
Wybór layoutu strony:
Zapamiętaj ustawienia
(musisz mieć włączoną w przeglądarce obsługę cookies)