http://wiadomosci.gazeta.pl/i/obrazki/google_search/sblank.gifhttp://wiadomosci.gazeta.pl/i/obrazki/google_search/sblank.gifhttp://bi.gazeta.pl/im/6/6164/m6164086.gif/i/obrazki/google_search/google.gif

Gazeta.pl > Gazeta Wyborcza >  Telewizja >  Recenzje

A A A Poleć znajomemu     Wydrukuj     Podyskutuj na forum

Pewnego razu na Dzikim Zachodzie *****

Konrad J. Zarębski
2009-05-15, ostatnia aktualizacja 2009-05-15 10:54

TVP 1 23:20 Western


poniedziałek 25 maja

Sergio Leone sukces osiągnął szybko - wystarczyły trzy lata pracy i trzy filmy (tzw. trylogia Bezimiennego: "Za garść dolarów", "Za parę dolarów więcej" i "Dobrzy, źli i brzydcy"), by Hollywood zaczęło go naśladować. W ujęciu Włocha wytarte konwencje nieoczekiwanie nabrały nowych barw. Jego filmy triumfalnie wędrowały przez świat. Nazwiska Leone, kompozytora Ennio Morricone, a zwłaszcza Clinta Eastwooda zdobyły renomę.

"Pewnego razu..." to opowieść o zmierzchu Zachodu. Film został przyjęty z pewnym lekceważeniem - jako podsumowanie wcześniejszych dokonań poszerzone o kolejne wątki tradycyjnych westernów (z parodią pojedynku z "W samo południe"). Nawet rolę Henry'ego Fondy, który zdecydował się zagrać łajdaka, skwitowano jako reżyserski dowcip...

Ale minęło 15 lat, western wszedł w głęboki kryzys, a Hollywood opanowała moda na "wersje reżyserskie" - dawne filmy wyświetlane bez ingerencji producenckich i cenzorskich. Na fali wspomnień przypomniano sobie i o filmie Sergia Leone. Powitano go jako niedocenione w porę arcydzieło z wybitną rolą Fondy. "Leone zamienił western w sztukę" - pisano.

Brak komentarzy